Grupa moich znajomych z Przystani Motocyklowej Gościno, jeżdżących w terenie, od roku przygotowywało wyprawę do hiszpańskiej Andaluzji. Na dwa tygodnie przed wyjazdem jeden z uczestników musiał zrezygnować. Usłyszałem krótkie pytanie: jedziesz? Jasne, że tak!Grupa moich znajomych z Przystani Motocyklowej Gościno, jeżdżących w terenie, od roku przygotowywało wyprawę do hiszpańskiej Andaluzji. Na dwa tygodnie przed wyjazdem jeden z uczestników musiał zrezygnować. Usłyszałem krótkie pytanie: jedziesz? Jasne, że tak!
Ogarnąłem samolot, dotarłem do Berlina, spakowałem motocykl. Mój wybór padł na Voge 300AC, przede wszystkim dlatego, że był on lekki i po odkręceniu koła wszedł do busa w poprzek. 1 lutego dziewięć motocykli ruszyło do Malagi, a my trzy dni później polecieliśmy na miejsce z Berlina.
Hiszpania!
Malaga, godzina 16.00, 17 stopni ciepła, idealnie. Z Danii dolatuje mój kumpel Marcin i wynajmuje motocykl. Kolega z wypożyczalni okazuje się życzliwą duszą, dostajemy gotowe trasy na siedem dni po górach i dolinach. Jedziemy na pierwszy nocleg. Przejazd przez płytką rzeczkę i podjazd na drugim biegu. Już wiemy, że będzie fajnie.
Wjeżdżamy na chatę, która okazuje się elegancką posesją. Dom wysoko na wzgórzu, basen, teren zamknięty. Widok na całe miasto, w oddali widać lądujące samoloty. Kuchnia super wyposażona. Jedzenie, za sprawą naszego kolegi Sebastiana – znakomite. Krótki i delikatny wieczorek zapoznawczy i idziemy spać.
W górach…
Rano ruszamy. Ja z Marcinem na objazdówkę, reszta ekipy bazuje tutaj przez cały czas.Wyjazd o dziesiątej, od razu w góry, kierunek Guadix. Jest ciepło. Całe zbocza gór kwitnące na biało i różowo. Płatki kwiatów są wszędzie, całe serpentyny zasypane. Cieszymy się niesamowitymi widokami.
Pierwszy nocleg zaliczamy w Guadix, w domku wykutym w zboczu góry. Ruszamy dalej kolejne trzy dni wciąż krążymy po górach. Zmienia się roślinność i kolor ziemi. Jadąc przez pasmo Sierra Nevada trochę marzniemy, temperatura spada do 2°C. Wrażeń i widoków starczyłoby na cały esej. Jesteśmy praktycznie sami, życie toczy się na nizinach.
… i w miastach
Tam też w końcu się udajemy. Marbella, spory ruch, nareszcie ciepło. Jest 19°C. Szukamy noclegu, sporo ośrodków pozamykane, bo przecież „zima jest”. Nocujemy w Estrella de Mar, mamy parking dla motocykli pod dachem i super jedzonko. Jest naprawdę OK. Troszeczkę zwiedzamy i ruszamy w stronę Malagi, do naszego pierwszego miejsca noclegowego, w którym bazuje nasza ekipa. Ostatniego dnia jedziemy na Gibraltar i znów zbieramy dużo wrażeń. To miejsce, o którym napisano już wszystko.
Jesteśmy na lotnisku, zrobiło się bardzo ciepło, ale musimy lecieć do domu. W Berlinie 2°C i leje… Co nas urzekło w Hiszpanii? Wszystko. Ludzie – bardzo pomocni i życzliwi. Zabytki. Super drogi, raj dla motocyklistów. Bardzo spokojnie jeżdżący kierowcy. Ogólnie siesta, fiesta i maniana. Totalny luz.
Łącznie przejechaliśmy 1300 km, przez góry, doliny i miasta, z dużą rozpiętością temperatur. Od +17° w Maladze do zera na wysokości 2000 m n.p.m. w górach Sierra Nevada. Odwiedziliśmy m.in Comares, skalne miasto Guadix, orientalną Grenadę, pustynię Tabernas, białe miasteczko Ojen oraz Gibraltar.
Dzielny konik
Voge 300AC? Kto by pomyślał, że ten zgrabny chiński „motocykielek” z jednocylindrowym silnikiem o pojemności niecałych 300 cm3 i mocy 26 KM spisze się tak dobrze jako turystyk. Zero problemów – w górach i na przelotówkach trochę „sapał”, ale dał radę. Za to zatłoczone miasta, takie jak Malaga czy Marbella, to jego żywioł. Przeciskał się bez trudu i śmiało penetrował wąskie uliczki. Przy relatywnie niedużych prędkościach mogliśmy nacieszyć oko widokami.
Układam już plan na następny wyjazd. Tym razem w przeciwnym kierunku – na Nordkapp*. Do następnej przygody!